- Tak. Ktoś zaaranżował to w taki sposób, żeby wyglądało na bójkę
między policjantami, którzy pozabijali się nawzajem. Tylko jak mogliby nawzajem popodrzynać sobie gardła skalpelami? Rany są bardzo głębokie. Musieliby to zrobić w tym samym momencie, a nie widzę takiej możliwości. - Byłaś tam? - zdziwiła się Jessica. - Nie musiałam, Sean opisał mi wszystko bardzo dokładnie. Robota Władcy, nie mam co do tego wątpliwości. To on przyszedł do szpitala. RS 235 - Podczas gdy ja spodziewałam się go na balu... Znakomicie to zaaranżował. Stary dom, ludzie udający wampiry, wampiry udające ludzi... Wiedział, że przyjdę. Czuję się tak, jakby zwabił mnie specjalnie, jakby... - Jakby to wszystko zostało starannie zaplanowane - dopowiedziała Maggie. - Od samego początku. Znalazł cię. Po tych wszystkich łatach, kiedyś kluczyłaś, próbowałaś zatrzeć ślady, zbudowałaś! zupełnie nowe życie i stworzyłaś sobie nową tożsamość. Ale on i tak cię znalazł i teraz zabawia się,| pokazując ci swoją siłę. - Żeby wytropić mnie w Nowym Orleanie i dowiedzieć się, że pracuję jako psycholog, a potem doprowadzić do zwołania kongresu w Rumunii, zaproszenia mnie tam i urządzenia w tym czasie przyjęcia, potrzebowałby lat. - I miał je. Miał bardzo wiele lat, żeby obmyślić zemstęprzypomniała jej Maggie. - Powiedz mi, co wydarzyło się na balu dziś w nocy. Poszłaś i zniszczyłaś kilku drani? - Mniej więcej. - Bryan też się pojawił?. - Tak. - Wtedy, gdy byłaś przebrana za dominę? - Owszem. - I nie próbował cię zabić? - Próbował. - Wielki Boże! Chyba go nie zabiłaś? Jess, nie zabiłaś wojownika, prawda? - Nie. - No to co się stało? RS 236 - Znaleźliśmy się w impasie. Maggie przyglądała jej się przez długą chwilę, potem ocknęła się. - Czekaj, cały czas stoimy w holu. Chodźmy do kuchni, zaparzyłam kawy. Kiedy już usiadły przy stole z kubkami parującej kawy, Maggie ponownie przycisnęła przyjaciółkę: - Opowiedz mi, co się stało. Tylko ze szczegółami. - Czekałam w pokoju z lustrem, żeby zaskoczyć Władcę. Przedtem jako usłużna gospodyni zabawiłam w sypialni niektórych z jego gości. Starsi mieli pierwszeństwo. - Bardzo słusznie. - Ale w pokoju z lustrem już ktoś czekał. - Bryan? - Tak. Władca wciąż nie przybywał, ale na dole w końcu się zaczęło, nie czekali na sygnał. Pobiegliśmy tam, walczyliśmy z nimi, potem walczyliśmy ze sobą, a potem... rozmawialiśmy. - Przestaliście ze sobą walczyć i zaczęliście rozmawiać? - spytała z