odwracając się do niej plecami.
- Tak, oczywiście, porozmawiam z waszym tatą. Zresztą sam to już dawno zaproponował. Uważa, iż powinniście poznać Jamiego, nim zacznie się szkoła. Może zrobimy coś razem w sobotę? Co ty na to? Lizzie ponownie pokiwała głową. - Wolisz żółtą sukienkę? - Obydwie są bardzo ładne, ale żółta bardziej mi się podoba. Willow spodziewała się, że Lizzie zrobi jej na przekór, jak to miała w zwyczaju, ale dziewczynka odwiesiła niebieską sukienkę i wziąwszy do ręki żółtą, poszła poszukać ciotki. R S - Zdecydowałam, ciociu Camryn. Bardziej podoba mi się żółta sukienka. Bardzo ci za nią dziękuję. Nieświadoma małego dramatu, który wydarzył się przed chwilą, Camryn uśmiechnęła się do Willow, która wciąż próbowała zrozumieć, co takiego się stało. - A teraz, Willow, poszukamy sukienki dla ciebie. - Niestety, nie stać mnie na żadną z twoich sukienek - zaprotestowała szybko. - Normalnie zapewne nie. - Camryn nie dawała za wygraną. - Ale mam pewną bardzo piękną suknię, którą zaprojektowałam na zamówienie. Niestety, ślub odwołano, więc obiecałam klientce, że postaram się ją sprzedać w jej imieniu. Zapewniam cię, że nie nadweręży ona twojego portfela. Nie! - Podniosła karcąco rękę, gdy Willow chciała ponownie zaprotestować. - Musisz ją przynajmniej przymierzyć. Zresztą zrobisz mi przysługę, zabierając ją wreszcie z butiku. Nawet nie wiesz, jak trudno znaleźć kogoś tak drobnego jak ty. Proszę, przymierz. Będziesz w niej pięknie wyglądać! Gdy zajechały pod dom, Scott grał na trawniku w piłkę z Mikeyem. Zerknął na zegarek. Dochodziła ósma. Spodziewałby się ich wcześniej, gdyby Camryn nie zatelefonowała, że zabiera nianię i dziewczynki na kolację. - Wspaniałe się dzisiaj bawiłyśmy! - Camryn nie kryła entuzjazmu. - Po prostu cudownie! - Dziewczynki mają już odpowiednie sukienki na piątek? - Tak, ale nie pytaj o nie, bo chcą zrobić ci niespodziankę. - Dobrze, będzie niespodzianka. Dziękuję, Camryn, to było bardzo miłe z twojej strony. - To są właśnie plusy posiadania własnego butiku - za- R S śmiała się perliście. - Zresztą wiesz, jak bardzo kocham twoje córki. Słuchaj, Scott, muszę kończyć, nasz stolik jest gotowy. Pa... Nareszcie wróciły do domu. - Chodźmy do środka, kolego. - Scott schował dużą, niebieską piłkę pod stół piknikowy. - Przyjechały twoje siostry. - Willow wróciła! - zawołał Mikey radosnym głosem i pobiegł w stronę niani tak szybko, jak tylko pozwalały mu na to jego krótkie nóżki. - Willow, Willow, Willow! Scott podążył za nim, starając się nie okazywać, własnych emocji, choć z największą przyjemnością poszedłby w ślady Mikeya. Cieszył się na spokojne popołudnie z synkiem, ale chłopczyk przespał większą część tego czasu. Scott zamiast