Lokaj rozłożył na łóżku właściwe ubranie. - A kto
to właściwie jest lady Stanton? - Pewna wdowa mieszkająca w Szkocji. Prapracośtam Wally'ego. - Brzmi prawdopodobnie. Sinclair zmierzył służącego wzrokiem. - Nie jestem kompletnym osłem. A twoje dziesięć funtów jest już w drodze do Londynu. Roman spoważniał. - Bates nic nie znalazł? - Nic. Nie spodziewałem się, że znajdzie, ale człowiek zawsze ma nadzieję. Razem z Wallym i Crispinem wynajął dom na Weigh House Street. A raczej lady Stanton go wynajęła. Podał list lokajowi. Ten przeczytał go szybko. - Cieszę się, że Crispin przyjeżdża - powiedział. - Może on przemówi panu do rozumu i uchroni przed małżeństwem. - Jestem teraz markizem Althorpe. Kiedyś muszę znaleźć sobie żonę, choćby ze względu na Thomasa. Poza tym podniecała go myśl, że zdobędzie Victorię Fontaine. Te długie, podwinięte rzęsy... - Wiem, wiem. Ale wszyscy w Londynie uważają, że jest pan... rozpustnikiem. A rozpustnik nie powinien się żenić. Nawet z taką dziką osóbką jak panna Vixen. Grafton prychnął, zmiął list i wrzucił do kominka. - Na razie nie będzie żadnego małżeństwa. Nie komplikuj prostej sprawy. Lokaj skrzyżował ramiona na piersi i łypnął na niego spode łba. - To pan wszystko komplikuje. Nawet służba bierze pana... Sinclair Spiorunował go wzrokiem. - Po raz ostatni powtarzam ci, Romanie, że jestem dawnym Sinem. Nic się nie zmieniło od czasów Francji, Prus czy Italii, z wyjątkiem celu misji. Przestań zmuszać mnie do zmiany mojego podłego charakteru. - Ale ja nie... - Daj spokój. - Dobrze, milordzie. Skoro pan chce, żeby wszyscy uważali go za drania, a nie za bohatera, i skoro pan chce poślubić córkę hrabiego, żeby zachować pozory, to pańska rzecz. Jeśli... - Nasz rząd kazał mi przez ostatnie pięć lat tułać się po Europie, ale teraz, gdy Bonaparte jest skończony, chcę jedynie znaleźć mordercę mojego brata. Dlatego zachowam pozory, póki będzie mi to potrzebne. Jasne? Lokaj westchnął głęboko. - Jak słońce. - To dobrze. - Sinclair zaszczycił go lekkim uśmiechem. - I nie nazywaj mnie bohaterem, bo wszystko zepsujesz. - Oczywiście.