wykryto żadnych obcych komórek skóry pod paznokciami,
nic. Mam przyjaciela w wydziale zabójstw w Miami-Dade. Hector Hernandez. - Tak, znam go także, od dawna. Lubi łowić ryby w naszej okolicy. Dobry gliniarz. - Bardzo dobry. Może ci pomóc bardziej niż ja. Widzę przecież, że zajmujesz się jakąś sprawą. Ja znam pewne szczegóły tylko dlatego, że znalazłem jedną z ofiar. Nie jestem z ich wydziału i nie mam dostępu do biegłych i pracowni kryminalistycznych. Tak czy inaczej, to nie moja sprawa. Wiesz, jak nas 82 z Miccosukee jest mało. Jeśli zdarzy się coś poważniejszego, przyjeżdżają ci z Miami-Dade. - A nie mówili czegoś o portrecie psychologicznym sprawcy? Jesse skinął głową. Pociągnął łyk piwa i rozpoczął długie wyjaśnienie: - Gliniarze z obu okręgów zebrali się razem i poprosili FBI o pomoc w określeniu portretu sprawcy. Dostali specjalistę, który jak dotąd chyba nigdy się nie pomylił. Według niego to biały mężczyzna, od dwudziestu pięciu do czterdziestu pięciu lat, pracuje w dzień, może ma żonę i rodzinę, a może nie. Pomimo że drugą dziewczynę znaleziono na bagnach Everglades, pozostał przy opinii, że to biały mężczyzna. Ktoś, kto zna teren i może nawet wie, co się dzieje z ciałem w wodzie. Prawdopodobnie wygląda na porządnego obywatela, może nawet przystojny. Ewentualnie pewna charyzma. Dobrze zorganizowany, nie pozostawia nic przypadkowi. Na tyle sprytny, żeby nie zostawiać śladów tam, gdzie one zostają. Używa prezerwatywy, ciało porzuca w miejscach, gdzie przyroda zadba o resztę. Może też być dwóch zabójców, w takim przypadku jeden byłby naśladowcą, ale ci faceci z wydziału zabójstw tak nie uważają. Utrzymują w tajemnicy pewne informacje o pierwszych zwłokach, a te szczegóły zgadzają się z drugą ofiarą; chodzi o to, że ewentualny drugi sprawca nie mógłby tych szczegółów znać. - Jesse wzruszył ramionami i znów napił się piwa. - Między nami gliniarzami, ci faceci z zabójstw przyznają, że nie mają właściwie nic. 83 Obie dziewczyny rozbierały się w klubach. Przesłuchali wszystkich, którzy mogli coś wiedzieć o ludziach, którzy tam byli, kiedy każda z ofiar zaginęła. Rozmawiali z rodzinami i byłymi chłopakami. Szukali świadków. Nie mają odcisków palców, włókien, śladów opon ani niczego takiego. Nie zrezygnowali, ale poszli już każdym możliwym tropem i żaden nie zaprowadził ich zbyt daleko. Nie jest tak, że sprawa ich nie obchodzi z powodu sposobu, w jaki dziewczyny zarabiały na życie. Po