Najwyraźniej w jej porwanie była zamieszana połowa służby.
- Hrabia uznał, że będzie pani wolała duże. Skinęła głową i wzięła Szekspira na ręce. - Możecie ją ustawić bliżej schodów? - zapytała. Gdy posłusznie dźwignęli mebel, rzuciła się do otwartych drzwi i popędziła przez mroczne korytarze do głównej piwnicy win. - Panno Gallant, proszę zaczekać! - Thompkinson, ona ucieka! Tłumiąc chichot, obiegła ostatni stojak przed schodami i... wpadła na wysoką postać. Zatoczyła się do tyłu. - Do licha! - krzyknęła. Lucien chwycił ją za ramię i przytrzymał. - Nie tak szybko, moja uciekinierko. Spiorunowała go wzrokiem. - Puść mnie. - Mam nadzieję, że nie zrobiłaś krzywdy Szekspirowi. Głos i wyraz jego twarzy pozostały surowe, ale w oczach wyraźnie dostrzegła błysk rozbawienia, co wcale nie poprawiło jej humoru. - Gdyby coś mu się stało, byłaby to twoja wina. - Wracaj do środka. - Nie. Pochylił się i wziął ją na ręce razem z psem. Bez widocznego wysiłku zaniósł ich do prowizorycznego lochu. Kiedy wreszcie stanęła na własnych nogach, uświadomiła sobie, że powinna walczyć, ale ledwie znalazła się w jego objęciach, straciła dech. - Od tej pory ktoś przez cały czas będzie stał pod drzwiami. Natychmiast dostaniesz wszystko, czego zażądasz. - Żądam wolności. Uśmiechnął się. - Oczywiście zwrócę ci ją, moja droga, ale jeszcze nie teraz. - Skinął na lokajów i ruszył do wyjścia. W progu się zatrzymał. - Omal nie zapomniałem. - Wyjął z kieszeni książkę. - Żebyś miała zajęcie. Nie ruszyła się, żeby ją odebrać, więc położył ją na pustym stojaku, ukłonił się dwornie i wyszedł. Po chwili szczęknęła zasuwa. Dopiero kiedy ucichły wszystkie odgłosy, postawiła Szekspira na łóżku i sięgnęła po książkę. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Były to poezje Byrona. - Kuzynie Lucienie, czy Lex już wyjechała? - dogonił go głos Rose. Dalej szedł ku frontowym drzwiom. - Tak. Zanim zszedłem na dół. - Jaka szkoda. Miałam nadzieję, że zjemy razem śniadanie, a potem może przekonam ją, żeby została. Obejrzał się przez ramię. - A jak byś tego dokonała, jeśli wolno zapytać? - Powiedziałabym jej, jak bardzo mama i ja ją lubimy i jak nam było z nią wesoło. Lucien przystanął. - Wzruszyłaś mnie prawie do łez, kuzynko. Oczy Rose zalśniły. - Jestem pewna, że Lex wyjechała, bo byłeś dla niej podły. Interesujące. Dziewczyna chyba naprawdę nie wiedziała, co knuje jej matka. Nie miał specjalnej ochoty dyskutować o tym, kto jest winien wyjazdu Alexandry, ale doszedł do wniosku, że przydałoby mu się wsparcie kuzynki. Otrząsnął się z zadumy i stwierdził, że Rosę obserwuje go z podejrzliwą miną. - Czy mogę zamienić z tobą słowo? - spytał. Pobladła. - T - tak. Wskazał jej bawialnię. Gdy znaleźli się w środku, Starannie zamknął drzwi.